czwartek, 29 października 2015

Jesienne inspiracje

Cześć, 
dzisiaj chciałabym Was zainspirować do działania i pokazać fajne rzeczy które możecie zrobić w domu i na dworze.
Zdjęcia są mojego autorstwa i proszę ich nie kopiować.



1.
Napisz maila do siebie z przyszłości

Futureme.org  [link] odkryłam rok temu przypadkiem. Jest to strona na której można napisać do siebie maila i ustalić za ile go otrzymamy np. za rok, dwa, pięć itd. Jest to poniekąd dobry sposób na sprawdzenie swoich postanowień noworocznych. Ja niedawno otrzymałam krótki list sprzed roku, i była to miła niespodzianka bo kompletnie o tym zapomniałam.



2.
Go geocaching!

Geocaching to szukanie za pomocą GPS-a (np. tego którego mamy w telefonie) skrytek rozrzuconych po całym świecie - także w Twoim mieście  (sprawdź, polecam), otworzenie jej, wpisanie się na listę, i dodanie wpisu na stronie. Są też specjalne skrytki gdzie zadanie zaliczają Ci po podaniu odpowiedzi na pytanie związane z miejscem albo skrytki z fantami które można wymieniać;) 
Jest dobra zabawa samemu  lub z znajomymi. Istnieje możliwość zakładania swoich skrytek (keszy).
Na wszystkie pytania odpowiedzi znajdziecie na stronie a ja dorzucam swoje zdjęcie z geocachingu. 



3.
Zrób szalik

Robótki ręczne na drutach są banalnie proste, z pewnościa masz kogoś w rodzinie kto pokaże Ci rozpoczynanie robótki, prawy i lewy ścieg oraz zakończenie. Tyle potrzebujesz aby zrobić szalik.
Zrób komuś prezent pod choinkę na chłodne dni:) Na zdjęciu zrobiony przeze mnie szaliczek, który podarowałam przyjaciółce z Londynu





4.
Hulahopuj! 

Najlepszym sposobem na rozruszanie sie, dobrą zabawę i łatwe i przyjemne poprawianie swojej figury jest hula hop. Swoje kupiłam około półtora roku temu na zamówienie, jest to hula sportowe, taśmy wybierałam sama:)



5.
Znajdź zapach dla mieszkania

Yankee candle? Dyfuzor zapachowy? Świeca zapachowa? Olejek? Wybierz coś co zapachem odzwierciedla klimat jesienno-zimowy, zbliżające się święta i siedzenie pod kocem.
Ja akurat uwielbiam kwiatowe, wiosenne kompozycje, aczkolwiek marzy mi się wosk z yankee o zapachu ciasteczek i cynamonu.





Na koniec zostawiam dwa zdjęcia z spaceru na którym szukałam wszystkich odcieni jesieni.




środa, 21 października 2015

Niewypały i zagadki kosmetyczne

Dzień dobry!

Dzisiaj krótki post o trzech kosmetykach których nie polubiłam, oraz wspomnienie kosmetyków które się u mnie sprawdziły ale zniknęły z półek.


Zacznijmy od tego co mnie nie zachwyciło:

1. 
Większość kosmetyków marki Avon.
Marka ta kilka lat temu miała kilka dobrych kosmetyków ale aktualnie.. za te ceny można lepiej, dużo lepiej.
Olejek był prezentem a woda perfumowana rzeczą z wymiany (vinted.pl).
Olejek jest przeperfumowany. czuć alkohol.
Nie nawilża i nie pielęgnuje w ogóle. Po kilku minutach nie jest nawet wyczuwalny na skórze.
*
Druga rzecz to woda perfumowana City Rush. Ciężko mi uwierzyć w to że to woda perfumowana, a nie toaletowa. Zapach ledwo wyczuwalny, nie rozwija się. Jeśli miałabym opisać ten zapach to byłby to zapach: "rozlanej rok wcześniej nalewki śliwkowej w piwnicy która w kratach okna ma mech. Wąchamy tą mieszankę zapachów będąc starszą Panią z kołnierzykiem ubrudzonym cukrem pudrem". Więc "pośpiech miasta" był raczej pośpiechem starszej pani sięgającej po nalewkę, która go upuściła i rok po tym wydarzeniu wróciła po ogórki, które też upuściła. 





2.
To będzie zaskoczenie dla wielu osób ale... Babuszka agafia Balsam na cedrowym propolisie. Tak, jest coś co im nie wyszło. Kocham ich kosmetyki, i ten balsam kochałam przez pierwsze dwa tygodnie ale zauroczenie minęło.
'Balsam' w cudzysłowiu bo tak naprawdę ten produkt to szampon, nie żaden balsam.
Wiedząc że ten produkt to szampon, stosowałam go również na skórę głowy... i to był błąd.
Od "balsamu" dostałam łupieżu, którego pozbywałam się przez ponad miesiąc.
W tym produkcie jedynie spodobał mi się ziołowy zapach z przebijającą się lukrecją.
(mała uwaga, na innym blogu około kwietnia wystawiłam mu dobrą opinię bo za krótko go używałam, teraz uważam że trzeba na ten produkt uważać  )





3.
Bourjois healthy mix - za to myślę że mnie zlinczujecie ale doczytajcie.
Może trafiłam na jakąś wadliwą partię? Źle wybrałam.
Najjaśniejszy odcień jest za ciemny. Jestem bladziochem który używa azjatyckich bebików, ale jeśli bebika zabraknie to czasem mam chęc sięgnąć po cos drogeryjnego... Bourjois mnie tego oduczyło skutecznie.
Twarz mnie po nim swędziała, podkładku po godzinie ani śladu. Dostałam po nim wysypu i odcinał się od mojego naturalnego koloru twarzy po nałożeniu. 



***
Teraz przejdziemy do drugiej części posta. Zagadki kosmetyczne to kosmetyki które nagle zniknęły z półek ale pozostawiły po sobie jakieś wspomnienie. 



Zacznę od maseczki która w gimnazjum i na początku liceum uratowała mnie niezliczoną ilość razy,
Mowa tu o "Let's dance: street dance" od Dermiki. Wypuszczono całą serię, każda maseczka do innego typu cery z inną nazwą tańca, kolorem, zapachem.
Jedna maseczka wystarczała mi nawet na kilka użyć.
Wypryski goiły sie szybciej a wszelkie ślady po działaniach (oj skubałam w gimnazjum, skubałam..) 
różnego rodzaju szybciej znikały.
Po czym nagle ślad po niej się urwał.


Co do Timotei (odżywka 'głębokie brązy') mam wątpliwości. Wprawdzie w nowej serii też jest odżywka dla brunetek ale nie wiem czy to jest ten sam skład, a znając fantazję producentów mogę się domyślić że namieszali. Używałam jej na początku liceum, poleciła mi ją koleżanka (Pozdrawiam Alę!).
Przepięknie pachniała, faktycznie kolor stawał się coraz 'głębszy'... Czy gdybym mogła ją zastosować po latach czy nadal byłaby taka świetna? Raczej nie, wtedy miałam swoje naturalne włosy więc niskoporowate naturalki z pewnością lepiej ją chłoneły niż średnioporowate farbowańce.


Kolejna zagadka - Herbal Essences który nagle wyparował z półek polskich drogerii.
Co się stało? Nie mam pojęcia, ale seria "nawilżenie po brzegi" była fantastyczna. 
Zdaję sobie sprawę z tego że to nie było prawdziwe nawilżenie takie jakie daje kwas hialuronowy, żel lniany czy aloes ale jako ostatnia deska ratunku - idealny!



Jakie są Wasze ulubione kosmetyki, które nie są już dostępne?
Macie jakis uraz i nie wrócicie już do jakiegoś kosmetyku?
Jaki to kosmetyk?










piątek, 16 października 2015

Dynia w roli głównej

Witajcie,

w mojej ostatniej ankiecie wybrałyście temat nowego posta tj. dynię



Dynia jest bogata w betakaroten, potas, wapń, fosfor,
 witaminy z grupy B, B3 oraz witaminę C.
Jej składniki mają dobry wpływ na cerę utrzymując jej właściwą wilgotność i chroniąc przed wolnymi rodnikami. Okłady z świeżych kawałków dyni zaleca się stosować przy oparzeniach pierwszego stopnia.
Gotowana lub pieczona jest zalecana osobom chorym na łuszczycę.


Oto jej 'wnętrze'  :




Tego 'wnętrza' musimy się pozbyć, najlepiej zesrobując je łyżką


aczkolwiek pamiętajmy o oddzieleniu pestek które są bardzo wartościową częścią dyni


wg. "Rośliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie" (autorzy Aleksander OżarowskiWacław Jaroniewski) : "Nasiona zawierają mieszaninę trójterpenów czteropierścieniowych, zwanych kukurbitacyjnymi (tutaj idąc za wiki: "Kukurbitacyna ma sporo właściwości leczniczych, udowodnionych naukowo. Posiada gorzki smak. Wzmaga wydzielanie soku żołądkowego, trzustkowego i jelitowego, wpływa żółciopędnie. Pobudza trawienie, ma właściwości chroniące wątrobę.  Działa przeciwnowotworowo, przeciwgrzybiczo, antybakteryjnie. Kukurbitacyna hamuje rozprzestrzenianie się komórek rakowych, m.in. jelita grubego, piersi , płuc. Kukurbitacyny mają wpływ przeciwzapalny podobnie jak naproksen i ibuprofen."), fitosterole, jak  β-sytosterol, fityna (...), 
37% oleju tłustego, ponadto związki białkowe, (...) sole mineralne obfitujące w cynk"

i to wszystko w takiej niepozornej pestce;)

*
Warto wspomnieć o oleju z pestek dyni - nie miałam go jeszcze okazji wypróbować, ale znajduje się w tej samej grupie olejów wielonienasyconych co olej lniany który znam i lubię.

Polecam go osobom z średnią porowatością włosów do szybkiego olejowania włosów za pomocą prostego serum:

-10ml oleju 
-10ml wody
-10ml ulubionej odżywki (polecam w tym celu dodać trochę garniera karite i awokado albo alterrę aloes i granat )
*

Chciałam wypróbować dynię na sobie od 'zewnątrz' więc stworzyłam maseczkę. Polecam ją wszystkim którzy wpadli w jesienną chandrę, potrzebują nawilżenia i odżywienia.

Zanim ją zrobicie i  nałożycie zalecam wykonanie peelingu lub użycie maseczki peel off np. tej z Bielendy:


Przygotuj:

1) Dynię - ja mam jedną dużą, około 4kg, do samej maseczki wystarczy jeden mały kawałek
2) kwas hialuronowy 1,5% (lub siemię lniane - ugotuj łyżeczkę nasion siemienia i zalej szklanką wody, mieszaj i po 15 minutach oddziel 'glutek' od nasion i pozostaw do ostudzenia)
3) kefir lub jogurt naturalny
4)pół łyżeczki miodu
5)blender
*

W tym samym czasie przygotowywałam babeczki więc miałam już przygotowaną starkowaną dynię. Potrzebujemy do maseczki 1 łyżkę dyni. Dodajemy do niej łyżkę kefiru, pół łyżeczki miodu, łyżkę kwasu hialuronowego. Całość łączymy blenderem.

Maseczki wychodzi dość sporo więc można ją zużyć również na szyję i dekolt. 
Wystarczy 10-15 minut.


Tak wyglądała moja:




Efekt:

Moja skóra była odżywiona, gładka, poprawiło się jej nawilżenie.


Działanie poszczególnych składników:

         Miód działa bakteriobójczo, odżywczo oraz nawilżająco
Dynia - regeneruje, oczyszcza                               
Kwas hialuronowy - mocno nawilża                     
                  Kefir - delikatnie złuszcza, nadaje zdrowego kolorytu, łagodzi


Spróbujesz?:)

*
Pierwszy raz w swoim życiu robiłam lampion na halloween (wiem, wiem że halloween dopiero za dwa tygodnie - to był lampion próbny;))
Dynia jest bardzo twarda z zewnątrz i należy uważać żeby się nie skaleczyć przy wycinaniu na niej wzorów.


a tutaj już świecąca z foremkami wypełnionymi ciastem gotowym na wstawienie do piekarnika.


Przepis na babeczki:

          1 szklanka startej marchewki
1 szklanka startej dyni
           1 i 1/2 szklanki mąki tortowej
           1 łyżka proszku do pieczenia
                pół łyżeczki sody oczyszczonej
                                 1 łyżeczka cynamonu i pół łyżeczki imbiru
         2 łyżki kakao * opcjonalnie
szczypta soli             
1 szklanka cukru       
3 jajka                       
            3/4 szklanki oleju roślinnego
                       pół opakowania cukru waniliowego
                          troszkę olejku do ciasta waniliowego
                                                         dwie łyżki syropu klonowego * opcjonalnie                               

Piekarnik nastaw na 180 stopni, przygotuj dwie duże miski. W jednej będą wszystkie sypkie (oprócz cukru) składniki a w drugiej pozostałe. Mieszamy do uzyskania gładkiej masy cukier, olej i jajka oraz syrop i olejek. Dodajemy startą dynię i marchewkę.
Dodajemy tą masę do suchych składników i mieszamy do połączenia się składników, czyli delikatnie bez ucierania.
Przelewamy do foremek (polecam silikonowe), wkładamy do piekarnika i zostawiamy na 15-20 minut


były tak pyszne że zapomniałam o zdjęciach i uchowało się tylko jedno;)


Zachęcam Was do spróbowania dyni teraz gdy można ją kupić w sklepach:)
*
w niedzielę nowy post - kosmetyczne niewypały /  zapomniane kosmetyki


czwartek, 8 października 2015

katsuyatsu style szybkie OCM

Cześć,

wracam po długiej przerwie spodowodanej rozpoczęciem roku akademickiego na ASP. Teraz będę pisać częściej, na różne tematy. Od tego weekendu startuję również z nowym 'działem' - tygodniowe inspiracje. 

Dzisiaj krótko o OCM ( Oil cleansing method) . Jest to metoda która zbiera coraz więcej zwolenniczek. Mnie przekonała jako użytkowniczkę azjatyckich kremów BB - szybko i dokładnie pomaga mi usunąć zanieczyszczenia.
Moja wersja zawiera cztery etapy, które powinny wystarczyć jeżeli nie mamy zbyt wiele czasu na zabiegi.
 Kosmetyki dobieraj pod kątem potrzeb Twojej skóry - zwłaszcza jeżeli jesteś 'wrażliwcem'.


Krok 1 - OLEJ





Olej jakiego ja używam to [KLIK] . Do kupienia tylko w Rossmanie.
Cena to ok. 11zł za 150ml. Mnie taka ilość wystarcza na 2 miesiące.
Wystarczy skroplić nim wacik i przetrzeć twarz.
Niżej po powiększeniu obrazka lub po wejściu na link, który podałam wyżej możecie zobaczyć jego skład. 
Całkiem niezły, prawda?

      

Krok 2 - ŻEL

Krok drugi to sposób zmycia pozostałego oleju z twarzy. Moim ulubionym żelem jest wielozadaniowy Facelle (szukajcie na dziale z płynami do higieny intymnej)  [KLIK] za którą zapłacimy około 6zł . 1-2 razy w tygodniu warto użyć peelingu Rival de loop [KLIK]. Koszt to ok.6zł


Krok 3 - TONIK

To już przedostatni krok - tonizowanie. Mój wybór padł na tonik z Barwy, siarkowy [KLIK]. Latem odświeża a w pozostałe pory roku pomaga mi uporać się z zaskórnikami. 
Jeśli boisz się że Barwa wysuszy Twoją skórę, sięgnij śmiało po  np. Nivea [KLIK] , lub bardziej naturalne 
ZSK [KLIK]. Wymienione przeze mnie toniki kosztują maksymalnie 14zł za sztukę.

Na zdjęciu jest też mój samorobiony. Bawię się w różne receptury bazując na półproduktach od Zrób Sobie Krem :) W tym wypadku był to hydrolat różany połączony z kwasem hialuronowym i kropelką olejku pichtowego.


Krok 4 - KREM

To już ostatni etap. Tutaj różnie to u mnie wygląda, raz użyję kremu a innym razem maseczki, czasem wzbogacę jakiś krem.
Bardzo lubię krem z Loreala [KLIK] aczkolwiek przerażać może tak wysoko postawiona parafina w składzie. Za tą cenę można lepiej, ale jak już sie go dostanie w prezencie to czemu nie spróbować :)
Drugą opcją która bardziej się spodoba będzie krem z Sylveco, brzozowy z betuliną [KLIK] .
Skład tego drugiego przytoczę:
Skład: Woda, Olej sojowy, Olej jojoba, Olej z pestek winogron, Wosk pszczeli, Betulina, Stearynian sodu, Kwas cytrynowy
mnie przekonał :)
Pierwszy krem lubię tuningować ale normalnie bym go nie kupiła, drogi, mało wydajny, skład średnio zadowalający.
Sylveco w moim przypadku cudów nie robi ale wystarcza na długo i cena nie jest aż tak porażająca (24zł). 

do usłyszenia już w weekend!